Rozmowa z Adamem Nowakiem – liderem zespołu Raz Dwa Trzy. 3 marca 2018 r. odbył się koncert zespołu w Centrum Kultury i Promocji w Michałowicach. Film z fragmentami koncertu i wywiadu publikujemy na naszym kanale YouTube TUTAJ, a pełny wywiad można przeczytać poniżej.
Co jest według Pana najważniejsze w życiu?
Adam Nowak: Ja chyba nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chciałbym oczywiście znać, ale myślę, że potrzeby co do ważności zmieniają się. Kiedy człowiek dojrzewa, inne rzeczy uznaje za ważne, które do tej pory były nieważne. A załóżmy, że dochodząc do mojego wieku, spostrzega, że coś było ważne, ale zostało niezauważone, więc trzeba pielęgnować to, co się uznaje za ważne. Tak mi się wydaje, inaczej nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
To znaczy, że z każdym etapem w życiu inne kwestie stają się istotne.
AN: Tak można podejrzewać, ale są oczywiście pewne wartości, którym powinniśmy być, czy moglibyśmy być wierni. Te wartości – nazwijmy je wyższymi albo wartościami, bez których człowiek popada w jakiś rodzaj marazmu życiowego – są to takie bardzo ważne rzeczy, które człowiekowi towarzyszą, a on również powinien towarzyszyć tym wartościom. Myślę tutaj o uczciwości, o przyzwoitości i o prawdomówności, o takich cechach i o takich ważnych zjawiskach, które powodują, że możemy spojrzeć sobie w lustro każdego ranka. Nie tyle być z siebie jakoś szalenie zadowoleni, ale przynajmniej nie znikać nosem pod powierzchnią wody.
Jak istotne miejsce w Pana życiu zajmuje muzyka? Czy można powiedzieć, że muzyka jest Pana życiem?
AN: Jest. Od muzyki próbowałem kiedyś uciec i nie grałem dwa albo trzy lata, kiedy miałem około dwudziestu lat i nie odczuwałem żadnej potrzeby grania, a potem to wszystko wróciło. Kiedy poszedłem na studia, okazało się, że ta umiejętność jest bardzo przydatna, szczególnie środowiskowo. Potem przyszedł moment, w którym muzykowanie stało się moim zawodem, o czym oczywiście marzyłem, tylko kompletnie nie wiedziałem, jak do tego podejść. Musiałem przejść wcześniejsze etapy, żeby móc sobie to zajęcie zorganizować, a że jestem stworzeniem grupowym, nigdy siebie nie widziałem w roli barda, lubię grać z kolegami, lubię jeździć w grupie. Samotne wyjazdy służą mi o tyle, że jak jeżdżę sam samochodem, to często słucham muzyki klasycznej albo książek, ale muzyka jest życiem, wypełnia przynajmniej w tej chwili proporcjonalnie połowę mojego życia. Gramy w każdy weekend, ja ćwiczę w domu każdego dnia, w związku z tym nie można się uwolnić od muzyki.
Domyślamy się, że tak wiele koncertów to ogromny wysiłek. W jaki sposób Pan odpoczywa, relaksuje się po takim trudnym weekendzie czy też miesiącu?
AN: Jak jest lato, jest sezon tzw. ciepły – biegam i ćwiczę. To jest ostatnio odkrywana przeze mnie rozrywka i bardzo mi to służy. Gorzej jest zimą, oczywiście można korzystać z bieżni, ale bieganie donikąd mnie nie interesuje. Jednak wolę, jak coś mi się przesuwa koło oczu. Słucham tylko i wyłącznie drugiego programu Polskiego Radia. Nie słucham innych stacji. Tam nie ma reklam, ludzie wymieniają między sobą normalne komunikaty. Rozmowy są na poziomie, dziennikarze świetnie składają zdania podrzędnie złożone, mają bardzo ciekawych gości, opowiadają ciekawe historie, więc to jest dla mnie relaks. Poza tym gotuje, sprzątam, piorę. Jestem mężczyzną pracującym w domu.
„Trudno nie wierzyć w nic” – w co dziś najbardziej Pan wierzy?
AN: Wierzę w nadzieję, tak bym to w skrócie ujął. Wierzę w istnienie jednostki transcendentnej, która nie tyle włada naszymi losami, co przypatruje się im i kiedy robimy coś bardzo dobrze, to jest być może z tego zadowolona, jak robimy coś źle, ale sami chcemy coś zmienić, to prawdopodobnie pomaga nam w tym. Poza tym myślę, że warto wierzyć w relacje międzyludzkie. Najważniejsze rzeczy i najważniejsze czynności, wymiana myśli, emocji dzieje się między ludźmi. Jeżeli od tego uciekamy, to jesteśmy samotni, a nie każdy potrafi samotność zagospodarować, żeby zrozumieć, że ona również jest człowiekowi potrzebna.
Wierzy Pan w przeznaczenie, czy raczej wszystko zależy od nas?
AN: Ja wierzę jednocześnie w przypadek, zbieg okoliczności, przeznaczenie losu, wyroki opatrzności, we wszystko naraz wierzę, dlatego że żadnego z tych zjawisk nie można zdefiniować. W związku z tym albo przyjmujemy, że one istnieją wszystkie albo selekcjonujemy i uważamy, że ktoś wierzy tylko w opatrzność boską, ale zaraz przebiegnie mu czarny kot przed nogami i pomimo tego, że nie wierzy w zabobony, to i tak to na niego będzie działało, bo to istnieje i działa. W związku z tym lepiej jest włożyć wszystko do jednego pudełka i zdawać sobie sprawę z tego, że wszystkie te terminy i to, co za nimi stoi, oddziałuje na siebie nawzajem.
Jakie doświadczenia w życiu najbardziej nas uczą?
AN: Najbardziej nas uczą niepowodzenia, bo jeżeli mamy do czynienia z własnymi niepowodzeniami, to mamy kilka wyborów. Najważniejszym wyborem i najważniejszym skutkiem po niepowodzeniu jest chęć dowiedzenia się, dlaczego coś się nie udało i co należy zrobić, żeby drugi raz nie przytrafiła się klęska. Ludziom przytrafiają się te same klęski co jakiś czas. Myślę, że z powodu pewnej ekskluzywności, obecności na świecie, uważamy, że nic nam nie zagraża, ani nie będziemy świadkami niczego, co wpłynie na nas źle. Zapominamy o tym, że co chwilę trzeba jednak upaść, podnieść się i wyciągnąć wniosek oraz odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nam się coś nie udało. To jest, myślę, dosyć ważne, istotne.
Czego boi się Adam Nowak?
AN: Boję się zwierzęcej agresji drzemiącej w człowieku.
Miał Pan jakieś doświadczenia, które są związane właśnie z taką agresją?
AN: Miałem za młodu takie doświadczenia, ale to nawet nie polega na tym, że zostałem czymś dotknięty, tylko przerażająca w samej swojej intensywności jest istota ludzka, która poddaje się działaniom własnego pnia mózgu i traci kontrolę nad wszystkim, nad czym do tej pory miała kontrolę. Jeżeli to dotyczy dużej grupy albo tłumu, to to jest sytuacja bardzo niebezpieczna.
Świat według Pana zmierza w dobrym kierunku?
AN: Jeżeli odpowiem, że zmierza w dobrym, to natychmiast znajdą się przykłady, że jednak nie. Jak odpowiem, że w złym, to jednak trzeba przyznać, że dobro ma trochę więcej do powiedzenia niż zło, bo przecież świat cały czas trwa i ludzie żyją na ziemi. Co jakiś czas robią sobie krzywdę, ale jednak wyciągają z tego wnioski. Ja jestem sceptykiem pełnym nadziei, który nie jest katastrofistą. W związku z tym jednak wierzę, że świat, czyli nasza rzeczywistość, którą sobie stwarzamy, skutkuje tym, co w niej robimy.
Jaki był najszczęśliwszy czas w Pana życiu?
AN: To były właściwie cztery momenty, które bardzo intensywnie pamiętam. I to były narodziny czwórki moich dzieci. To są dla mnie najważniejsze cztery wydarzenia, które się odbyły oraz piąte, bo trzy lata temu po raz pierwszy zostałem dziadkiem i w tym roku zostanę po raz drugi. Jeżeli przychodzą na świat wnuki, to genetycy nazywają to tzw. sukcesem genetycznym.
Czyli mogę rozumieć, że dzieci są Pana największym sukcesem w życiu?
AN: Tak.
Nawiązując do tekstów Pana piosenek, czy zdarzyło się Panu coś ciekawego o 4 nad ranem?
AN: (śmiech) Wielokrotnie. Jestem tak skonstruowany, że będąc młodym człowiekiem i potem trochę bardziej już niemłodym, mam jakiś taki rodzaj odporności na stres czy na zmęczenie. Nie chcę powiedzieć, że mogę więcej niż przeciętna jednostka, tylko że to na mnie nie wpływa tak, że czuje się destrukcyjnie. Wielokrotnie i z kolegami i ze znajomymi dotrwaliśmy do 4 – 5 rano. Działy się czasem rzeczy fantastyczne, które się mogą dziać między ludźmi. Noc jest czasem, w którym dzieją się rzeczy bardziej tajemnicze niż za dnia.
Na pewno wielu słuchaczy zastanawia się nad tym skąd właśnie ta czwarta nad ranem.
AN: Jeżeli chodzi o utwór instrumentalny to właściwie powstał trochę z przekory, kiedy słuchałem opowieści starszych koleżanek i kolegów z ich młodości. W Sopocie o czwartej, piątej czy szóstej rano całymi watahami szliśmy ze SPATiF-u na molo i tam tańczyliśmy różne dziwne wygibasy. Pomyślałem sobie, że warto to uczcić takim pseudohymnem instrumentalnym, który nazwaliśmy „Sopot 5 rano”, który miał oddawać w klimacie muzycznym to, co można by na takim molo przeżyć o tej godzinie.
Skoro już rozmawiamy o tekstach. No właśnie, skąd biorą się pomysły na teksty? Ma Pan jakiś określony czas, kiedy Pan tworzy?
AN: Czasem tekst zaczyna się od jakiegoś zaskakującego sformułowania, które powstaje w wyniku rozmowy z kimś
i to bardzo lubię, albo przysłuchuję się i ktoś wpada na jakąś sentencję, która przyszła mu nagle do głowy. Zdarzało mi się, że od tego momentu zaczynałem pisać tekst, bo to mnie w jakiś sposób inspirowało, ale najbardziej to lubię wstać rano, zrobić kawę, zrobić to wszystko, co człowiek ma do zrobienia i jeżeli mam taką okazję, to po prostu siedzę i pracuję jak każdy normalny pracownik od 9 do 15.
Gdyby miał Pan życzyć sobie czegoś na przyszłość, to czego najbardziej?
AN: Życzyłbym sobie napisania czy stworzenia takich piosenek, które poruszają ludzką duszę, serce i umysł. Dążę cały czas w tym kierunku, żeby takie piosenki pisać. Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś dostał dar intensywności oddziaływania na innych, nie twierdzę, że mój dar jest jakiś wielki, ale jeżeli mogę powodować poruszenie wśród ludzi i takie coś udało nam się wypracować, to chciałbym, żeby ta intensywność oddziaływania była jeszcze intensywniejsza, ale nie po to, żeby zawładnąć ludzkim wnętrzem, tylko po to, żeby pozostawić tam ślad, który jest im pomocny do życia.
Czy czuje się Pan spełnionym człowiekiem?
AN: Nie. Mam nadzieję, że najlepsze piosenki są jeszcze przede mną.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
AN: Dziękuję.